czwartek, stycznia 24, 2008

Miłość na Krymie - dawno nie byłem w teatrze


W ostatni weekend trafił mi się spektakl w Narodowym - Miłośc na Krymie Mrożka w reżyserii Jarockiego. Classico.

Chciałoby sie powiedzieć, że BARDZO dawno nie byłem w teatrze, ale tak nie jest. Po prostu miejsca jak Narodowy i spektakle jak Miłość dają poczucie, że kilka ostatnich sztuk jakie się oglądało były czymś z zupełnie innej kategorii. Może nie były po prostu gorsze, ale jakieś niepełne... Dopiero takie trzy i pół godzinne mięcho teatralne, zagrane na wysokim poziomie daje poczucie, że to jest to. Katharsis jest w tej sytuacji po prostu faktem a nie tylko pojęciem z licealnych lekcji polskiego. I o to chodzi i o to chodzi.

Tematyka przedstawienia raczej nie trafia w środek moich zainteresowań, ale to nie przeszkadza. Same emocje są dobrym usprawiedliwieniem na spędzenie tych paru godzin w ciemnej sali. Wychodzisz z lżejszą duszą i łbem a jednocześnie jest o czym pogadać. To cenne doznanie - już prawie zapomniałem, że opuszczając widownię może ci coś takiego towarzyszyć.

Wydaje mi się, że chodzi tu o relację widza z aktorem. Dobry aktor robi ci coś takiego, że przeżywasz sceny sztuki i emocje im towarzyszące razem z nim. Jest to nie do powtórzenia w kinie niestety - musi być live act.

Wniosek: na przeglądach są dobre przedstawienia teatralne, a w Teatrze są dobre Przedstawienia Teatralne.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

lubie mrioszka.

''nie pomoże koń ni wieża jesli nie masz półpancerza''

Skeletto pisze...

to prawda swieta - półpancerz jest konieczny