W niedzielny poranek po kąpieli postanowiłem sobie poprzeglądać trochę obrazów de Chirico. Lubię go za tajemniczość, choć w jego przypadku wypływa ona z jakichś doznań mistycznych - objawienie na placu Santa Croce we Florencji - a nie przemyślenia pewnych kwestii.
Nie przepadam za mistycyzmem, a to dlatego, że sam doznań tego typu nie miewam a co więcej wydaje mi się, że tego typu rzeczy i tak są niemożliwe do zakomunikowania drugiej osoby. Wniosek: nie ma co o tym gadać.
Obrazy są dość ciekawe i budzą we mnie lekkie metafizyczne zaniepokojenie - i o to chodzi i o to chodzi. Dziwne zestawienie przedmiotów, miejsc i kolorów. Chyba kluczowym obiektem w tych obrazach jest piazza - może dlatego że właśnie na placu doszło do wyżej wspomnianego objawienia. Lubię place we włoskich miastach ( w innych też z resztą, ale tam nasilenie piazzowego klimatu jest najwyższe ) - dają przebywającemu na nich wrażenie spokoju, a jednocześnie człowiek znajduje się w centrum wydarzeń.
No i tak sobie przeglądam chirico w sieci a tu znajduje taki obraz (ten wiadukt). Spodobał mi się bardzo. Okazało się, że to niemieckie - Carl Grossberg. Reszta obrazów tego artysty jakoś nie powala, więc nie będę się o nim rozpisywał, ale ten robi wrażenie. Kojarzy mi się z podobnym obiektem w Olsztynie.
I tak szukając dzieł mistyka trafiłem na obraz człowieka, który należał do ruchu Neue Sachlichkeit (New Objectivity). Taka to sieć przewrotna i bezrozumna :).
Zanim Stalin położył na niej łapę sowiecka architektura wcale nie miała się tak źle. Może mauzoleum Lenina do rzeczy pięknych nie należy, ale "coś" w sobie ma. Może to moje lekkie zboczenie, ale elektrownia z fotki którą zamieszczam to dla mnie cymesik. Uwielbiam industrialne klimaty. Ten zaokrąglony budynek to garaż - moim zdaniem Batman by sie powstydził (po zmianie koloru oczywiście). Fotki z wystawy “Lost Vanguard: Soviet Modernist Architecture, 1922-32” w nowojorskiej MOMA.
Ostatnio w empiku rzuciła mi się w oczy edycja floydów na 40 rocznicę - box wszystkich albumów. Ładna rzecz. Pink Floyd jeszcze ładniejsza. Dark side of the Moon to dla mnie najważniejsza płyta rockowa. Może i nawet ogólnie najważniejsza płyta. Poziom mistrzostwa, spójności i oryginalności, który chyba jest nie do pokonania. No i do tego emocje. Obejrzyjcie sobie - co prawda bez watersa, ale to ładne wideo:
Metropolita przypomniał, że na zarodek ludzki, który "mimo woli powstaje nadliczbowo" podczas zapłodnienia in vitro, polscy lekarze w znowelizowanym kodeksie etyki lekarskiej używają określenia - ludzie w stadium embrionalnym, a Amerykańska Akademia Nauki w oświadczeniu z 2002 r. w odniesieniu do tych embrionów używa określenia - rozwijające się istoty ludzkie.
- Więc to nie jest tylko kwestia czyichś marzeń i tęsknoty za tym, żeby to nie było przypadkowe adoptowane dziecko, tylko żeby miał ten sam rys twarzy jaki ma tatuś. To jest kwestia także kilku zarodków, które - przy obecnym podporządkowywaniu podobnych procedur laboratoryjnych zasadom komercji - tworzone są w praktyce w prawie każdej klinice, gdzie przeprowadza się podobne zapłodnienie i później pozostają zamrożone w ciekłym azocie - powiedział.
Abp Życiński przypomniał, że kilka lat temu w Anglii chciano zniszczyć wszystkie zamrożone embriony i wtedy przez świat przeszła fala protestów, a amerykańskie ruchy pro-life wezwały do adopcji embrionów. - Znalazły się pary małżeńskie, które zgodziły się przyjąć zamrożone embriony, umożliwić im normalny cykl rozwojowy w łonie matki. Przyszło z tego na świat ponad tysiąc dzieci - zaznaczył metropolita.
Zastanawiam się, czy nie przypisuję temu zdarzeniu zbyt wielkiej wagi. Krytycyzm to nakazuje. Z jednej strony to tylko zmiana cyfry - coś umownego. Z drugiej strony - przecież tak na prawdę żyjemy w umownym świecie - kto pokaże, że to wszystko nie jest umowne? Poza tym odliczanie lat wydaje się czymś koniecznym dla życia człowieka. Cioran pisał, że życie jest możliwe tylko dlatego, że jest nieciągłe (zasypiamy) - w przeciwnym razie byłoby nie do zniesienia. Takie odliczanie mijających lat też jest jedną z form cięcia życia na odcinki - dzięki temu staje się ono lżejsze. Można coś zakończyć, rozpocząć, przerwać, podjąć. Dobra sprawa taki nowy rok...
Można też coś podsumować i nazwać. Nazywanie też jest w żuciu ważne. To był Dobry rok. Sporo się mi w nim wydarzyło - część z tych rzeczy jest związanych z blogiem i aktywnościami, które podjąłem dzięki jego istnieniu. Co prawda pierwszy post na blogasku został dodany 8 września 2006, jednak efekty założenia bloga i zainteresowanie się siecią od strony jej publikowania przyniósł dopiero rok 2007.
Myślałem, że dobrym pomysłem byłoby napisanie, co faktycznie się wydarzyło w tym 2oo7. Teraz, kiedy do tego przystąpiłem wydaje mi się to głupie. Jak mówi jedno z podstawowych praw psychologi gestalt (postaci) całość nie jest jedynie sumą części, ale pewną nową jakością. Tak jest też i z przeżyciami roku 2007. Basia, współpraca z Fortuną, spotkania w fundacji, Fabryka Światła, wypadek samochodowy, napisane artykuły (tu i tu), sporo książek, dużo filmów, za mało muzyki, za mało wakacji, ostatnio podjęte pomysły i projekty, popieprzeni ludzie, dużo dobrych ludzi, własny wykład, projekty co zdechły
To wszystko daje mix, który wymyka się prostemu wymienieniu tych rzeczy.
Mojo podesłał mi artykulik z NYT zatytułowany: Koszerny rynek dla ortodoksyjnych żydów. Można się z niego dowiedzieć kilku ciekawych rzeczy - niektóre z nich wielce mnie zaskoczyły:
Koszerny telefon: W telefonie zablokowano dostęp do ponad 10 tys. numerów, m.in. do sekslinii i serwisów randkowych, a wyznaczeni przez rabinów "kontrolerzy" stale uaktualniają listę niedozwolonych numerów. Połączenie z telefonu koszernego na inny telefon koszerny kosztuje 2 centy za minutę, podczas gdy na zwykły telefon - 9,5 centa. Z kolei w szabat wszystkie połączenia kosztują aż 2,44 dolara za minutę, co jest surową karą za naruszenie norm religijnych.
A tu parę innych faktów:
Podczas gdy życie codzienne ortodoksyjnych Żydów regulowane jest przez rozporządzenia rabinów, takie jak zakaz oglądania telewizji, korzystania z komputerów w celach rozrywkowych lub noszenia nieskromnych ubrań,
W społecznościach ortodoksyjnych ok. 60 proc. mężczyzn nie ma stałej pracy, zamiast niej wybierając zgłębianie religii. Ponad 50 proc. żyje poniżej poziomu ubóstwa
autobus firmy Egged jeździ tylko specjalnie wyznaczonymi trasami, dzięki czemu kobiety i mężczyźni są od siebie oddzieleni, a czasem przewożeni osobnymi autobusami.
21 października pięciu ultraortodoksyjnych Żydów zaatakowało kobietę i izraelskiego żołnierza znajdujących się w autobusie zmierzającym do Beit Shemesh. Mężczyźni zażądali, żeby kobieta usiadła na końcu autobusu.
Aby stworzyć markę ultrakoszernych słodyczy Megadim lub ultrakoszernych produktów nabiałowych Mehadrin, firma Strauss musiała przedsięwziąć specjalne środki, gdyż w ich produkcji można korzystać tylko z mleka pochodzącego od Żydowskich dostawców
filmy National Geographic są akceptowane pod warunkiem, że nie pokazują nagich ludzi lub seksu, nawet między zwierzętami.
Na znaku "American Pizza" widnieją bliźniacze wieże World Trade Center. Zapytany o powód takiego wyboru, Shmueli odpowiada, że konsultował się w tej kwestii ze rabinem. - Rabin powiedział mi, że Statua Wolności byłaby problemem z religijnego punktu widzenia. Wolność jest "chofesh" - oznacza nieograniczoną swobodę. U nas coś takiego nie istnieje, bo jesteśmy sługami Boga - wyjaśnia Shmueli.
Generalnie artykuł jest dość krytyczny. Zdziwiło mnie to, bo wydany w NYT (mazur new yorker mówi że to gazeta powszechnie uważana za pro-żydowską). Jeśli przyjąć hipotezę o pro-jew postawie NYT, to można by pomyśleć, że nie za bardzo zależy im na promowaniu tej kultury w jej radykalnej odmianie. W sumie co tu się dziwić - to niezbyt dobre dla biznesu.
Radykalizm chrześcijański w porównaniu z powyższym wypada dość liberalnie... Niejedna feministka powinna się na takiego ultrasa żydowskiego obrazić ;).
Ps: NIE JESTEM antysemitą - mam szacunek dla każdego wyznania i poglądu o ile nie narusza wolności innych ludzi. Co więcej nie widzę nic złego w tym - dla mnie osobiście nie do przyjęcia - stylu życia. Ps2: Fotka by Fot. RINA CASTELNUOVO /NYT
Biuro fabryki światła jest na parterze. Siedzę sobie w biurze, piszę ofertę, czy coś. Mam zasunięte żaluzje zupełnie i w pokoju pali się światło. Siedzę, siedzę, a tu słyszę jak dwóch typków zupełnie obcych przechodzi pod oknem i mówi: Pewnie tam siedzi cały dzień za tymi żaluzjami i sie opierdala.
Ten viral, jest po prostu genialny. Nie wiem czy pomysł nie zerżnięty z zagranicy, jeśli nie, to na prawdę niezła wizytówka viral marketingu Polskiego. Klikać tutaj
To bardzo dziwne miejsce w Lublinie ta Tektura. W niedzielę byłem tam na francuskich animacjach (o dziwo trafiły sie ze 3 fabuły), oraz prezentacji demosceny.
Dla tych co nie wiedzą: dema to programy mające głównie na celu zaprezentowanie umiejętności ich twórców w zakresie programowania, grafiki (szczególnie 3D) oraz muzyki. txt by Grzegorz - na jego stronie można też zassać kilka dem do 64 KB - to jest niesamowite - 64KB danych, a w tym pare minut animacji + muzyka.
W "klubie" było strasznie zimno. To chyba jedna z bardziej DIYowych inicjatyw jakie widziały moje ślepia. Choć poziom nie jest powalający, a część zbyt natchnionych uczestników tamtejszych spotkań jest nieco zbyt "natchniona", to mimo wszystko chce sie tam chodzić. Przynajmniej zobaczy się coś dziwnego czasem. Poniżej fotki dwie z niedzieli. A na jednej z nich jak zwykle nieśmiały El Greco :) (gocha też)
Każdy chyba za dzieciaka miał jakiegoś idola. Ja miałem Tymona - tego od Miłości i Kur. Wtedy (końcówka podstawówki/I LO ) to go chyba głównie za Kury lubiłem. Jak trochę podrosłem, to Miłość, Czan czy Trupy bardziej mi wchodziły. Patrząc z perspektywy to yass miał na mój rozwój intelektualny całkiem spory wpływ. Swego czasu TO była jedna z częściej odwiedzanych przeze mnie stron www o muzyce. Pewnie trochę też i przez yass zainteresowałem się potem jazzem (dzisiaj kupione dwie płytki: Stańko - Twet i MMW+Scofield - Out Louder). Tak, Tymon i Yass odbił się na mnie :).
No a gdzie wczoraj byłem? Na koncercie Tymona (niestety z Transistors). Wyszedłem nie doczekawszy końca. To już zupełnie nie to. Co prawda cieplej sie na duszy zrobiło jak usłyszałem jesienną deprechę, czy szatana. Jednak - to nie wystarcza. Szajs płynący z piosenek do wesela jest potężny, a co do białego misia - już nie mogłem czekać na ten gwóźdź do trumny - wyszedłem. Może gdyby przynajmniej nagłośnienie było OK, to bym przetrwał.
Szkoda tego Tymona i Yassu. Już chyba tego nie ma wcale - tyle co z paru płyt na półce. Dodam na bloga w ramach dokumentacji clip z koncertu, jak śpiewa Szatana z Kur :).
Są reklamy z tak ciekawymi pomysłami, że aż chce się dać wyraz doceniania inwencji i kupić produkt. (to że pisze te słowa na HP Pavilion nie ma znaczenia ;))
Cóż za doskonałe i wyszukane metody promocji myśli katolickiej. Dzieci w szkołach laickich to po prostu negatywy :) Oświadczenie: Tak, jestem katolikiem, no ale bez przesady !
Grzesiek ostatnio narzekał, na to że ludzie interesują się tylko sobą.
Archiwum to taki klub w lublinie.
i taka to przygoda spotkała go w archiwum
14:12:55Grzesiek art Ty.... miałem małą przygodę w tym archiwum
14:13:01Grzesiek art jakiś koleś się do mnie przyurał
14:13:07Grzesiek art podchodzi, wiesdz.. ura bura
14:13:34skelet no i ?
14:13:51Grzesiek art - Masz jakiś problem? odpowiadam z totalną euforią -STAAARY! Cieszę się że pytasz! Tak mało ludzi teraz się interesują czyimś losem.
14:14:02Grzesiek art Kolesia wryło, ale się nie poddaje
14:14:29skelet
:)
14:14:46Grzesiek art -Ale masz jakiś problem? -No mam i to takie nawet pokaźne stadko. -Może wyjdziemy na zewnątrz?! -Dajże spokój. Zimno jest, a przecież tutaj możemy pogadać.
Do tego posta przyczyniło się kilka czynników. Spory w tym udział ma Witkowski, jego prowokacja w Charakterach, Zakazana psychologia, i kilka spotkań już nie z nim. A no i post Jah, w którym pojawia się wzmianka o Freudzie.
Teraz oświadczenie: nazywam się Szymon, jestem studentem V roku psychologii i nienawidzę Freuda.
A dlaczego? Bo na rozsądek i naukę to są to po prostu brednie niepoparte faktami. Nie będę się rozpisywał dokładnie dlaczego. W skrócie: jest to teoria nienaukowa, bo niefalsyfikowalna. (z wiki: Falsyfikowalność - jeśli hipoteza posiada powyżej wymienione cechy, to aby być teorią naukową, musi dopuszczać efektywnie falsyfikowalność, to znaczy musi w ramach tej teorii istnieć przewidywany wynik eksperymentu, wyjaśnienie zjawiska lub konsekwencji zdarzenia, który umożliwia stwierdzenie, że teoria jest błędna. Hipoteza, wedle której Słońce zbudowane jest w całości z węgla, zaś Księżyc z sera, są jak najbardziej teoriami naukowymi. Zostały one jednak obalone (dzięki analizie spektralnej lub lotom na Księżyc), czyli są to nieprawdziwe teorie naukowe. Z kolei przekonanie, że życiem człowieka sterują gwiazdy, oraz że wszelkie informacje o życiu człowieka zapisane są w jego dacie urodzenia, jest teorią nienaukową z następującego powodu: żaden astrolog nie zadał sobie trudu, aby podać przykład zdarzenia lub zjawiska, które przeczyłoby tej teorii.)
Jak ktoś chce więcej na temat naukowości to polecam kochanego Karla Poppera. Co prawda poległ i trochę się w końcu zapędził, ale i tak ma łeb :)
Dlaczego psychoanaliza jest taka popularna? Pewnie dlatego że jest prosta i łatwa do zrozumienia. Każdy od razu łyka, że ma popędy, że je hamuje, a idea nieświadomości też fajnie wyjaśnia różne rzeczy. TO TAKIE PROSTE I LOGICZNE ! Ludzkość łyknęła ze smakiem. Gorzej, że nadal łyka. Przeraża mnie, że studenci psychologii cały czas posługują się psychoanalitycznymi kategoriami zupełnie bezkrytycznie. Argumentowanie jest w tym przypadku nieskuteczne - zwolennik po prostu powie ci, że przeżywasz konflikt nieuświadomiony i twoja negacja psychoanalizy to po prostu mechanizm obrony - zaprzeczenie. I po dyskusji :). Psychoanalizy się nie da falsyfikować - wniosek: nie dyskutuj z jej zwolennikiem - nie wygrasz (no chyba, że dla samej pogadanki - to bywa ciekawe). Tutaj link do pdf Witkowskiego Psychoanaliza - gmach bez fundamentów.
PS: Nie żebym był święcie przekonany o słuszności naukowego podejścia do świata, ale ładniej jest nie mieszać. Jak mówimy o wszystkim to o wszystkim, a jak o nauce to o nauce. (Tak - ładniej, a nie lepiej.)
Blog to taka specyficzna publikacja. Chodzi o to by był dostatecznie osobisty, żeby dało się poznać osobę która go pisze, a jednocześnie nie przytłoczył wymiarem osobistości contentu, który się chce w nim przekazać. Czasem ciężko znaleźć złoty środek.
Z drugiej strony moja opinia na temat tworów ludzkich jest taka, że nie istotne co tak na prawdę tworzysz i jaką to ma jakość w oczach innych ludzi - ważna jest sama czynność pisania, malowania, mówienia czy tego czym się tam zajmujesz. (Oczywiście o ile mieści się w przyzwoitości i moralności.) Strona mojego przyaciela z czasów podstawówki w coś we mnie trafia, ciekawe jak dla reszty ludzkości... : tutaj macie link do bloga Matewora.
Dominikanie są OK. Niezbyt się na tym znam, ale zdaje mi się, że to najspokszy zakon. A tu jeden z argumentów: Zaduszki Jazzowe w klasztorze - Piotr Baron i spółka grają w dominikańskich krużgankach. Muzyka standardowa bez wodotrysków, wydaje się, że dobrze przystosowana do widowni. Dobrze sie nawet słuchało. Może minimalnie przeakcentowana była pobożność koncertu, ale w sumie czego się spodziewać, jeśli nie tego.
PS: Jakość oczywiście doskonała by K800i PS2: Może i doskonała, ale jest... :)
Wrzucam link do zapełnianej właśnie contentem strony Fabryki Światła. Chciałbym żebyście komentowali jak się wam ten sajt podoba i co zmienić w następnej edycji :) Klikać w obrazek:
Basia wyciągnęła mnie dzisiaj do cinema city. Pierwszy raz byłem w kinie gdzie jest więcej niż jedna sala. To chyba dziwne.
Film: Sztuczki Jakimowskiego.
Nie powalił na kolana, ale mogę swobodnie powiedzieć, że był dobry. Pokazuje normalne, codzienne miejsca, totalną prozę w ładny sposób, a ja to bardzo lubię zarówno w filmach, jak i w fotografii. Uwielbiam fotki miejsc totalnie banalnych. Ciekawe dlaczego... Może z powodu nawału fot miejsc niezwykłych? Sieć, TV, filmy, albumy są pełne fotografii różnych dziwów - norma jest nudna.
Kwestia romantyzmu. Tak Sztuczki są romantyczne. Dobija mnie romantyzm z cyklu miłość/ poszukiwanie /rozstania. W tym filmie są wszystkie trzy, ale jest też coś w bonusie: Romantyzm PKP. Nie wiem jak wielu, ale pytałem i już znalazłem kilku co myślą podobnie: PKP jest bardzo romantyczna i to w dobrym stylu. Intercity, TGV i inne nowoczesne koleje odpadają, ale PKP trzyma poziom. Mam nadzieję, że Nowe póki co nie zastąpi brudnych starych, zielonych lokomotyw, ociekających smarami mechanizmów pod wagonami, drewnianych brązowo-rudych podkładów kolejowych i reszty. No i do tego ten dziwny smród-zapach. Koleje to tajemniczy romantyzm i w tym filmie jest to uchwycone prawie doskonale (za mało "czarnej - magicznej strony" PKP wyeksponowali). Może dzięki temu i inni skorzystają z kolejowych wzruszeń :).
Czytam zachodnie blogi, więc oczywiście wiedziałem co nieco o zadymce jaka towarzyszy facebookowi. Konto zrobiłem sobie tam już jakiś czas temu, ale dopiero odkąd pawlak wysłał mi zaproszenie cokolwiek zacząłem robić na facebooku (na przykład przyjąłem zaproszenie ;). Mam konto na Gronie i pewnie w jeszcze kilku innych serwisach tego typu, ale tak na prawdę w ogóle z nich nie korzystam. Ciekawe czy magiczny FB to zmieni... Może jeszcze za mało wiem o tym serwisie, ale jak dla mnie to lipa. Po co mi facebook, jak bloga mam i tak, używam picasa jak potrzeba szerować foty, mam komunikator i ze 3 konta pocztowe. Wszystko pod kontrolą i o większych możliwościach niż w FB. To chyba po prostu kolejny zabijacz czasu - mi nie potrzebny bo cały czas jaki mam i tak jest martwy :).
No ale zobaczymy. Jesli ktoś z czytających używa facebooka w jakiś ciekawy sposób i konstruktywny to niech mi da znaka.
No i donaldu tusku wygrał. Oczywiście to nic nie zmienia. W kraju mamy status quo z minimalusienieńkim rysem zmian. Zmiany są tak rozciągnięte w czasie, że właściwie niezauważalne. To chyba coś na kształt ewolucji. Wybory nic nie zmieniają.... a już na pewno w moim życiu. Większy wpływ na to co u mnie słychać mają "Próby" Michel de Montaigne niż polityka. Na szczęście.
Jedno jest niemiłe: mimo wszystko daję się w to wciągać. Ciężko mi strasznie wyizolować się od rynku politycznego. Choć wiem na rozsądek że to co myślę i mówię nie ma najmniejszego znaczenia to zazwyczaj nie umiem się powstrzymać od gadania. To chyba po prostu efekt mojego upodobania do dyskusji/sporów pcha mnie w te wszystkie durne rozmowy o polityce. Sami pomyślcie: gdyby tak olać politykę i czas przeznaczony na nią poświęcić na pracę, przyjemność, czy naukę to życie byłoby dużo lepszym procesem :) (współczuję tym dla których polityka jest pracą, przyjemnością lub nauką).
Ciekawe też zauważam u siebie reakcje na to co się dzieje w politycznej pseudo-rzeczywistości. Ewentualne deklaracje, decyzje, "zmiany" tam są dla mnie zupełnie oderwane od tego co faktycznie uważam za moją rzeczywistość - tutaj. Przez oderwanie tych dwóch światów działania polityków wydają mi się pozbawione sprawczości i niemal nierealne. Taka sytuacja dodaje cynizmu do spojrzenia na politykę i działania rządu. Łapię się momentami na myśleniu typu: ciekawie by było jakby była w kraju rewolucja czy coś. To wszystko staje się po prostu serialem, w którym fajnie jest oglądać ciekawe wydarzenia i nie ma on związku z rzeczywistością, więc i rewolucja by mnie raczej nie dotyczyła.
instrukcja: 0. kliknij w ten link 1. popatrz na tancerkę 2. odpowiedz sobie na pytanie: w którą stronę kręci się tancerka - zgodnie czy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara 3. uwierz mi na słowo: tak na prawdę kręci się w obie strony - to tylko kwestia percepcji 4. umrzyj z głodu przed monitorem próbując dostrzec że powyższe zdanie jest prawdziwe 5. na skraju omdlenia poczuj radość, że dostrzegłeś sytuację w nowy sposób 6. zastanów się co tak na prawdę jest prawdą :)
W Polsce prowadzona jest piękna kampania przeciwko JKM. Znalazłem w sieci śmieszną parodię tego co się dzieje w mediach :)
Zapewne słyszeliście już Państwo o tym, jak podczas prawyborów we Wrześni JKM otworzył ogień z broni maszynowej do grupy emerytów dokarmiających kawki, a następnie wdarł się do pobliskiego klasztoru i na oczach osłupiałych zakonników odpiłował głowę ich przeorowi. Oczywiście informacje te zostały zmanipulowane: emeryci karmili gołębie, a głowa została odgryziona.
Prawda o JKM jest jednak jeszcze straszniejsza. Media, w swym miłosierdziu, nie odkryły wielu faktów bardziej mrocznych z życia JKM. Ja jednak nie mam takich skrupułów i te fakty tutaj przedstawię:
3. Mówi się, że mamuty ’’wyginęły’’. Nieprawda. Podczas potopu JKM poinformował je, że Arka Noego jest już zatłoczona i żeby poczekały na następny statek.
4. Hieronim Bosch namalował część "Piekło" swojego słynnego tryptyku po przypadkowym uczestniczeniu w wiecu wyborczym JKM.
5. Giordano Bruno uniknąłby spalenia na stosie, ale jednym z sądzących go inkwizytorów był JKM
6. Thomas Harris spotkał się z JKM w 1980. Niedługo potem wydał "Czerwonego smoka" oraz "Milczenie owiec". Dr Hannibal Lecter w rękopisie miał na imię Janusz.
7. Kain i Abel byli przykładnym, zgodnym rodzeństwem... a potem Kain zaczął czytać bloga JKM.
8. Chuck Norris nauczył się swojego słynnego kopnięcia z półobrotu by bronić swoich bliskich przed JKM. Nieskutecznie. Znacie - poza Chuckiem - jeszcze kogoś o nazwisku Norris?
9. Gdy najwięksi naukowcy zastanawiali się jak pokojowo wykorzystać einsteinowską formułę E=mc2 JKM napisał na swoim blogu: "ja bym zrobił bombę".
10. Rankiem 4.VIII.1962 Marylin Monroe odbyła rozmowę telefoniczną z JKM.
11. Podczas bitwy nad Little Big Horn JKM obiecał gen. Custerowi, że sprowadzi wsparcie.
12. Edyta Górniak wyjawiła, że to JKM namówił ją by "wyraziła siebie" śpiewając Hymn w Koreii.
13. Wielki kryzys rozpoczął się niedługo po tym jak 24.X.1929 JKM podczas publicznego wiecu w Nowym Jorku stwierdził że "gdyby miał akcje, to by je sprzedał, bo to nie może dłużej rosnąć".
14. JKM namówił twórców Teletubisiów by dali Tinky-Winky"emu torebkę.
15. Jeżeli w nazwisku Palpatine kilka liter przestawimy, kilka zabierzemy i kilka dodamy to wyjdzie nam... JKM!
16. Sauron nie wykuł Jedynego Pierścienia. Dał mu go JKM.
17. Julisz Cezar obawiał się iść w idy marcowe do senatu. JKM zachęcił go do tego słowami "Nie pękaj stary, przecież będzie z tobą Brutus"
18. To JKM powiedział podczas IV Krucjaty "Zabijajcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich".
19. JKM podczas swojej wizyty w Czarnobylu zasugerował, by zwiększyć moc reaktora.
20. Jerzy Michał Wołodyjowski nie chciał zostawać w Kamieńcu. JKM zarzucił mu, że "nie ma jaj".
21. Odyseusz po zakończeniu Wojny Trojańskiech chciał wracać prosto do domu. JKM wyciągnął go "na jednego". W stanie upojenia alkoholowego Odyseusz zgubił dokumenty statku oraz drogę do domu.
22. W języku azteckim JKM tłumaczy się jako Tezcatlipoca.
23. Kilka epizodów z życia JKM zostało odtworzonych w filmie "Terminator" Jamesa Camerona. W rolę JKM wcielił się Arnold Schwarzenegger.
24. Zaś na podstawie sposobu ubierania się JKM David Cronenberg stworzył obraz pt. Mucha. Tym razem w główną rolę wcielił się Jeff Goldblum.
25. W dwudziestej siódmej minucie filmu "Shrek III", gdy kamera omiata wygląd komnaty Księcia z Bajki można dostrzec, że na biurku Księcia leży podręcznik brydża autorstwa JKM. Z dedykacją.
26. JKM podpuścił Parysa do porwania Heleny.
27. Archmiedes powiedział "dajcie mi punkt podparcie, a poruszę Ziemię". Słysząc to JKM schował ów punkt do szuflady i do dziś nie chce oddać.
28. JKM był przeciwny przyjęciu Janka Kosa do załogi "Rudego"
29. Liczni świadkowie potwierdzają słowa JKM "Cała naprzód kapitanie, tu nie ma żadnych gór lodowych" które miał on wypowiedzieć do kapitana "Titanica"
We've lost truth and interest in the objectivity of mainstream media because of our self-infatuation with the subjectivity of our own messages. It's what, in "Cult of the Amateur," I call digital narcissism.
Co przeczytałem od Steinbecka? Tortilla Flat, a ostatnio Długą dolinę. Obie książki świetne i polecam. Lubie go za to jak przedstawia banał i zwyczajność - według mnie bardzo ciekawe rzeczy, kiedy im się bliżej przyjrzeć. Kwestie w tych książkach są nie tyle interpretowane i oceniane (oczywiście do końca oceniania nie a się uniknąć - i dobrze), co po prostu przedstawiane. To bardzo miła cecha tej literatury. Do tego rzecz się dzieje w Kalifornii, która mnie już kusi fotkami (np. Big Sur - z artykułu polecam zwłaszcza galerię u dołu), tekstami i filmami od jakiegoś czasu. Tam chyba jest na prawdę dobrze.
Nie będę już o tych książkach pisał, tylko je sobie przedstawcie :).
Już byłem pewien, że nie będę głosował w tych wyborach ale bydło zmusza mnie do tego takim bandyctwem jakie dokonuje się na przykład na UPR: Tutaj klikajcie i czytajcie. Tutaj link do bloga korwina jakby ktos chcial wiecej tego typu historii... Chyba jednak trzeba będzie zagłosować na UPR...
W Lublinie jest bardzo przyzwoite miejsce zwane Gramoffon. W tym miejscu są bardzo przyjemne koncerciki młodych ludzi jazzowe. I to jest jeden z nich. Filmik robiony telefonem, więc jakość nara, ale podejrzewam, że niektórzy (maz) chętnie i to zobaczą...
Dzisiaj miałem wewnętrzny exam na prawko o godzinie 6 rano. Typ podjechał pod mój blok i se zdałem, po czym wróciłem do dom i poszedłem spać na kolejne 2 godzinki. I tutaj obserwacja: czuje się jakby dzisiaj to wydarzenie nie miało miejsca. Jak sie człowiek obudzi takim raneczkiem i coś zrobi - czy to odbierze telefon, zrobi se kanapkę, czy zda egzamin praktyczny na kategorie B - a potem pójdzie spać, to po przebudzeniu wydaje mu się to wydarzenie pomiędzy snami jakieś nierealne i niebyłe. Także już nie wiem co dzisiaj zrobiłem a co nie....
Absurdalność egzaminów na prawo jazdy w polsce jest wzmagana przez pomoce do nauki szlachetnej sztuki prowadzenia autka. Oto jeden z przykładów. Ciekawe czy wiecie kogo przedstawia obrazek?
Tak, to jest Pan Pijak :) Proszę zwrócić uwagę na wektor ruchu tej postaci...
Obejrzyjcie sobie i uczcie sie o Copact Discu i innych cudach. Program naukowy z lat 80 SONDA :) Szkoda, że teraz nie ma takich programów, tylko taniec z gwiazdami i pimp my ride...
A to dlatego, że pomysły na dobre posty przychodzą w nieoczekiwanych momentach, w których oczywiście nie mam kompa, nie mówiąc już o internecie. Stara się to człowiek zapamiętać, ale i tak ulatuje z głowy, a nawet jeśli nie, to traci na wartości i jak siadam do napisania paru linijek tekstu to nie wiem co gdzie miało być.
Dobitnie to czuje zwłaszcza dzisiaj - po powrocie z rogóźna - magicznego miejsca pobytu letniego Don Mazurra. Nie ma to jak opuszczone (no bo już przecie rok szkolny) jeziora i lasy. Łeb sie człowiekowi otwiera i dopuszcza nowe myśli. W tej melancholio-nudo-relaksacji obejrzałem film w tvp1 - chyba pierwszy raz od pół roku czy coś (copland i jutro pójdziemy do kina). Jednak TV ma swój klimat. Człowiek jest gotów obejrzeć tam filmy, których by w życiu nie chciał katować na kompie, w kinie, czy pożyczać z beverly. W tv jakoś łatwiej wchodzi. Internet internetem, ale telegapior to jednak magiczne medium.
Wracając do kwestii pomysłów i rogozna: polecam podłęczyńskie dziury, tyle że po sezonie. Wiosna/zima/jesień to czas kiedy najlepiej się tam odpoczywa, a to za sprawą powolności jaką ma tam życie i idealnym poziomie nudy utrzymującym się nad wodami jezior :). Pomysły same wychodzą z głowiny. Niestety - sieci tam nie ma.
Nasz drogi Sąsiad (tak Wasz też, bo Sąsiad jest sąsiadem wszystkich ludzi) stowrzył wiejkopomne dzieło na temat Adolfa H. Mam nadzieje że niżej prezentowane filmy pomogą zrozumieć tą przerażającą postać.
I po mnie też przeszedł. Samochodowy wypadeczkek. Na szczęście nic mi sie nie stało poza paroma siniakami i przeciętą skórą. Ostatecznie: nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - zrobili mi tomografię, więc już mam pewność, że mój móżdżek jest wporzo. Szkoda, że nie dali z tego badania jakichś wykresów czy coś - to fajnie wygląda. Mam za to rtg i usg.
Dzisiaj chciałem też zaprezentować wspaniały wieszak na płaszcz, który znajduje się w domu letniskowym słynnego lubelskiego (przyszłego) lekarza pana Wojtka Wiedro. Zgadnijcie z czego ów wieszaczek jest wykonany. :) Tak, tak to nie jest atrapa.
Wolna chwilka, więc coś należałoby skrobnąć na bLoGaSkU. Ostatnio mam ostatnio zawsze aparat przy sobie, bo mi sie w telefonie całkiem niezły trafił i tracham zdjęcia. Takie np. jak "remont" :) Poniosła pana robotnika fantazja przy "e"....
A poza tym, to za chwile będzie w firmie ploter tnący - fajna maszynka - można nią cudeńka z folii i innych materiałów ciachać.
Nie spodziewałem się że już na tym etapie fabryka światła będzie pochłaniała tyle czasu. MA SA KRA. Wiadomo więc dlaczego blog jest tak totalnie zaniedbany. Trochę mi go szkoda, ale czasem są ważniejsze rzeczy na głowie. Z resztą miła sprawa patrzeć sobie jak powstaje coś nowego i być tego współtwórcą. :) Mam nadzieje, że wkrótce ruszy strona naszej firmy i będziecie mogli zobaczyć o co tak na prawdę w tym wszystkim chodzi.
Na otarcie blogowych łez wrzucam fotki z remontu ;). Mazur też sie przyłączył i szalał ze struganem.
Czy mam ostatnio mało czasu, że sie tak na blogusiu nic nie pojawia? Sam nie wiem.
Jedno jest pewne - firma o której coś czasem wspominałem (ale chyba nie na blogu) już oficjalnie istnieje. Lokal jest remontowany i wkrótce zaczniemy produkcję. A czego? A neonów i generalnie wszystkiego co jest reklamą. Firemka nazywa się Fabryka Światła i mam nadzieje, że już wkrótce będę mógł na blogu podlinkować jej home site.
Zawsze myślałem, że jak już coś takiego jak firma będzie się dziąło przy moim udziale, to chętnie bym to opisywał na blogusiu. W rzeczywistości jest nieco inaczej - wcale mi się nie chce o tym pisać, ale myślę, że to może być przejściowy stan. Póki co, bierzemy rozbieg, jak się rozpędzimy będzie się chętniej pisało na te tematy.
Inne projekty (fundacja i itrener.pl) też się powoli toczą. Chyba wakacje fundacji odebrały nieco impetu, ale pod powierzchnią toczy się życie, które wkrótce powinno explodować :).
Tam u nas (usa) nie myśli się o niczym innym jak tylko o tym, by pewnego dnia zostać prezydentem USA. Potencjalnie każdy jest materiałem na prezydenta. Tutaj (Europa) wygląda to inaczej. Tu każdy jest potencjalnym zerem.
Massimo Vivona - już dawno nie sluchalem sobie takiej muzyczki - klasyka gatunku. I dobrze ! Tutaj macie link do jego sajtu. Najważnejsze to zobaczyc jego teledysk do counterfait bo dzięki temu uslyszycie ten kawałek - chyba najsmaczniejszy. Poza tym z flaszowego playera na stronie należy przesłuchać robotman i metaluna. Muza provided by Paweł Fortuna, który okazał mi nową twarz: człowieka mixującego techno. A tu jego sycylijska morda:
Otworzyłem ten blog przez przypadek i w ten sam sposób jest edytowany. Mówię co się dzieje, co myślę i co mnie dziwi, a wszystko to chyba na zasadzie strumienia świadomości (który ponoć nie istnieje). enjoy